ONA ANIOŁKIEM NIE BĘDZIE…

Są takie wieczory, kiedy długo przypatruję się mojej śpiącej córeczce. Delikatnie odgarniam z jej główki niesforny kosmek, który spadł na śliczną buzię. Całuje ją w cieplutkie czółko i po swojemu przytulam się do niej, by jej nie zbudzić. Jest taka cudowna, gdy śpi. Niewinna, piękna, maleńka i bardzo wyjątkowa. To w niej znajduje się cała esencja mojego serca. Mój ukochany Aniołek.

Jednak wystarczy, że otworzy tylko jedno oczko, a świat się zmienia. Jej figlarne spojrzenie  komunikuje całemu światu  „Zapomnij kobieto, ja aniołkiem nie będę”. To właśnie zdanie udowadnia mi każdego dnia. Łobuzując, psocąc i żyjąc wedle własnych dwulatkowych reguł.

Pamiętam, gdy byłam jeszcze panienką, a nawet później gdy już byłam w ciąży, z czułością patrzyłam na małe dzieci. Nawet ich wszelkie objawy złego zachowania były dla mnie słodkie. Myślałam tylko o tych maleńkich stópkach wystających spod kołderki. Tych stópkach, które najchętniej każda matka by schrupała. Te słodkie loczki na ich anielskich główkach, niepozorne uśmieszki małych cherubinków. Hmmm… Jak bardzo się myliłam.

Nadia2

Dzieci nie są słodkimi, potulnymi aniołkami. Nie są najpyszniejszymi muffinkami oblanymi czekoladą z wisienką na czubku, ani pięknymi porcelanowymi laleczkami. Jeśli jeszcze nie zostałaś matką musisz mi uwierzyć na słowo.

Są takie dni, kiedy Twoje ukochane dziecko da Ci tak w kość, że zapomnisz jaki jest dzień tygodnia. Będziesz tylko marzyć o tym by ulotnić się, gdzie pieprz rośnie, z dala od wrzeszczącego dzieciaka. Cała miłość, którą darzysz dziecko nie wystarczy, by z uśmiechem reagować na każdy wybryk i pasmo nieszczęść, które stworzy dla Ciebie Twoja pociecha. Cała Twoja cierpliwość może legnąć w gruzach po kolejnym kubku kakao rozbryzganym zupełnie „niechcąco” na ścianie. Pomalowane stoliki, rozkruszone wszędzie okruchy, brudne ubrania – to chleb powszedni, albo się przyzwyczaisz albo czeka Cie psychiatryk. No chyba, że wsadzisz sobie szczotkę w dupę i nie będzie zajmować Ci rąk. Bo wiesz, ręce są bardzo potrzebne. Przykładowo po to by złapać spadające z fotela lub taboretu dziecko, któremu już z tysiąc razy tłumaczyłaś, że przecież tam wchodzić nie wolno. Zresztą jeśli jeszcze ktokolwiek sądzi, że malutkie dzieci będą posłuszne – strasznie się myli. No sorry, taki „lajf”.

Nadia3

Im mniejsze dziecko tym większy z niego egoista. Niestety z tym również trzeba się pogodzić, cierpliwość to nie jest cecha nabyta. Ja uczę jej moją Nadię od jakiegoś 1,5 roku, nie będę Cię  kłamać – skutek jest raczej mizerny. O ile niemowlę zrozumieć może każdy, nie poradzi sobie samodzielnie. Krzykiem i płaczem dopomina się tego co mu się należy tu i teraz, natychmiast. O tyle roczne dzieci, dwulatki a nawet starsze – próbują na nas wymóc dokładnie to samo. „Mamo, ja chce bajkę! Za chwilkę kochanie. Nie teraz chcę!” To dialog słyszany w większości rodzin, nie ma zaraz, nie ma za chwilę, najlepiej już i basta. Czasem chodzi o bajkę, czasem o czytanie książki lub o tysiąc innych spraw. Z resztą nieważne o co chodzi, ważne jest to, że dziecko tego chce na wczoraj.

Z ust Twojej pociechy nie usłyszysz słów czy pytania – Mamo a czego Ty chcesz? Dowiesz się za to o milionach zachciewajek Twojej pociechy, prawie tyle samo ile razy dowiesz się, że czegoś jednak nie chce. W końcu „Mamo, ja nie chcę żebyś szła do pracy” połączone z rytualnym płaczem, w końcu usłyszy każda z Nas. To nic, że jeszcze z cięższym sercem do tej pracy pójdziesz, że może jakaś łezka w oku się zaszkli. To nic. Przyzwyczaj się. W końcu zrozumie. Za kilka lat.

Kocham swoją córkę. Kocham ją nad wszystko inne. Miłość matki faktycznie nie zna granic. Gdy myślę, że już mocniej kochać się nie da – okazuje się że gdzieś na zapleczu mojego serca są nieodgarnięte pokłady tego uczucia. Nagle serce matki jest niczym studnia bez dna. Niezależnie od tego jak bardzo Naduśka stara się nie być aniołkiem i jak bardzo jest inna od oczekiwań, które kiedyś miałam co do macierzyństwa. Wiem, że jest to córka wymarzona. Najcudowniejsza, bo moja. Jednak, no cóż do aniołka, to jej strasznie daleko.

Więc, wiesz, Twoje dziecko też nigdy aniołkiem nie będzie. No chyba, że uśnie…
Pamiętaj jednak, że ponoć małe dzieci, mały problem – duże dzieci, duży problem.