WYCHOWANIE DZIECI W SIECI I PUBLIC SHAMING

Ostatnio miałam przyjemność wypowiedzieć się w bardzo ważnej kwestii nowego modelu wychowania dzieci. Mianowicie wychowania przez poniżanie w internecie, nawiązującej do wspomnianego przeze mnie kiedyś Troll Parentingu.

Po poruszeniu tej kwestii w TVP2 usłyszałam wiele słów od rodziców, że oni nie mieli styczności z tą nową, paskudną modą. Jednak nie zgodzę się z nimi, my po prostu nie zwracamy na to uwagi. W Polsce nie dochodzi, bowiem do skrajności w tym temacie, my Polacy robimy to nieświadomie. Jesteśmy nauczani oceniania, komentowania i narzekania. To właśnie one wygłaszane na forum publicznym mogą uderzyć w nasze pociechy, szczególnie, gdy podrosną lub są w wieku szkolno – młodzieżowym.

 

Wezmę pod uwagę kilka prostych przykładów pojawiających się na mojej facebookowej ścianie. Zwróć na to uwagę, bo i pewnie nie raz pojawiły się podobne na Twojej.

  • Matka publikująca zdjęcie pokoju nastolatka, wszędzie widać bałagan, porozrzucane skarpetki, stosy brudnych naczyń etc. – pod nim komentarz – „Już nie mam siły, jak nauczyć go sprzątać?” Ot zwykły post. Jednak, jaki daje przekaz? Chłopak jest bałaganiarzem, nie potrafi zadbać o własne rzeczy. Skoro matka nie ma już siły jest to zachowanie nagminne, może, więc jest leniem i ma wszystko gdzieś. Profil jest publiczny. Dostęp do profilu mamy mają jego koledzy, koleżanki może nawet sympatia i nauczyciele. To pretekst do kilku niewybrednych komentarzy – bo ludzie są różni. Zdjęcie może, więc być dla chłopaka poniżające.
  • Syn publikuje zdjęcie z jakiegoś biegu. Widzimy tam dumnego chłopaka z przyczepionym numerem startowym i podniesionymi rękami w geście zwycięstwa. Podpisane „Przebiegnąłem 20 km!!!”. Pod zdjęciem gratulacje od znajomych i uwaga ojca – „jakbyś się bardziej przyłożył i więcej trenował zamiast 37 miejsca, byłbyś na podium” Dołujące, prawda?
  • Rodzic na forum pyta – „Moja czteroletnia córka Natalia odkąd poszła do przedszkola, każdą noc sika w nocy w łóżko” Dla niego jest to faktyczny problem, szuka więc przyczyny i rozwiązania. Post jest jednak publiczny, na forum, podpisany imieniem i nazwiskiem zmartwionego taty. Może nawet znajdzie odpowiedź i pomoże dziecku. Jednak świat jest mały, internet dla każdego, a rówieśnicy potrafią być wstrętni. Tego czy ktoś za kilka lat jej tego nie wypomni, że jest siusiumajtkiem i czy nadal potrzebuje pieluchy – nie wie nikt. Dosłownie nikt.
  • Nadwrażliwa mama komentująca zdjęcia syna na jego profilu. Znajomy wstawił ich zdjęcie z imprezy z alkoholem. Matka komentuje – „jak wrócisz do domu pijany dostaniesz manto i będziesz miał zakaz wychodzenia przez najbliższy rok”. Sama rozumiem podejście tej matki, jednak czy faktycznie facebook jest miejscem do wygłaszania tego typu uwag?

 

W ten sam sposób działają wrzucane do sieci zdjęcia i filmiki. Fotki i nagrania, które z pozoru są faktycznie śmieszne dla zwykłego obserwatora. Mogą być jednak poniżające dla wielu dorastających dzieci. Nieważne czy widać na nich twarz malucha czy nie – wystarczy, że wiemy, kto na nim jest. Upaprany maluch, robiący śmieszne miny, z papierosem w rączce czy przewracający się na rowerze. Te zdjęcia kiedyś wyjdą na wierzch i w sumie nie wiemy czy nieświadomie nie sprawimy nimi przykrości i ośmieszenia naszej pociechy.

Wychodzę, więc z założenia, że ludzie po części poniżają dziecko lub narażają na poniżenie przez swoją głupotę i nieświadomość. Nie zdajemy sobie sprawy z konsekwencji, na które narażamy nasza pociechę w przyszłości. Nie jest to dokładne odzwierciedlenie hamerykańskiego public shaming. Jednak ma w sobie jego zalążek.

 

poniżanie dzieci w sieci 1

 

Przed programem w TVP, rozmawiałam również Łukaszem z Fundacji Dzieci Niczyje. Oni prowadzą telefon zaufania dla dzieciaków. Okazuje się, że często dzwoni tam młodzież, która nie radzi sobie z rodzicami w kwestiach własnej prywatności. Matki, które siedzą w sieci i dzielą się każdym szczegółem życia własnej rodziny i tu wcale nie chodzi tylko o kwestię zdjęć czy nagrań. Często nawet o szkalowanie tych nastolatków, przez własnych rodziców.

Choć i dla mnie wydaje się to niepojęte. Jednak pamiętam niektóre obciachowe mamuśki moich znajomych. Pamiętam jak siedzieliśmy u kumpla i wpadła jego mama, która najzwyczajniej chciała być miła i przyniosła kanapki. Próbowała przekonać kumpla (mającego stricte ponad 16 lat) do zjedzenia jednej z nich – w stylu no Kochanie zjedz kanapeczkę, mamusia specjalnie dla Ciebie zrobiła taką jak lubisz z ogóreczkiem i pomidorkiem. Chłopak spalił buraka, my nabijaliśmy się z tego dłuuugo i do tej pory czasem pytamy go czy chce kanapeczkę. Przenieśmy teraz taką sytuację do internetu. Do sieci. Gdzie całą sytuacje widzi nie 5 osób w pokoju a wszyscy znajomi chłopaka… Wiesz, o co mi chodzi? Na facebooku wystarczy oznaczyć osobę, a wszyscy znajomi widzą post.

Co ciekawe rodzice potrafią się właśnie przez tą ścianę facebookową komunikować z dzieckiem znajdującym się pokój dalej. W końcu jest szybciej! Po co iść skoro można w moment napisać, co nam leży na sercu?

Teraz może zamiast straszyć dzieciaka „jak nie posprzątasz w pokoju, to nie wyjdziesz na imprezę” można powiedzieć „jak nie posprzątasz w pokoju to opublikuje twoje zdjęcia z kąpieli jak byłeś dzieckiem” … Co szybciej zadziała?

 

Internet prócz wielu zalet sprawia również wiele problemów. Wszelka dostępność tekstów, zdjęć  i materiałów to dla nas już norma. Ja, jako rodzić publikujący zdjęcia córki w sieci dobrze o tym wiem. Znam zagrożenia. Jednak taka była moja decyzja. Staram się by one nie wywołały kiedyś wielkiej burzy, ale pewności nie mam czy dziecko będzie akceptowało moją decyzję. Wiem, że gdy nastąpi moment, że mi tego zabroni – dostosuje się. Nie będę wychowywać moich dzieci przez sieć, po to teraz spędzam godziny na odpowiadaniu na pytanie „dlaczego”, by i kiedyś później umieć z córką rozmawiać. Chcę pielęgnować naszą bliskość, znaczy ona dla mnie bardzo dużo.

Jest na to tylko jedna rada – Traktujmy nasze dzieci tak, jakbyśmy sami chcieli być traktowani. To moje motto, jedno z wielu, którymi kieruje się w życiu.