Z biblioteczki Kawoszki

Oprócz pisania mam jeszcze jedną pasję – takie kawoszkowe hobby. Chodzi dokładnie o czytanie i wręcz kolekcjonowanie książek. Jednym z moich wielkich marzeń jest taki pokój w domu – biblioteczka, w którym umieściłabym swoje „książkowe skarby” na wielkich półkach i regałach. Niestety póki, co wraz z Mężem i Niunią mieszkamy w malutkim choć przytulnym domku. Mamy cały jeden pokój, kuchenkę, łazienkę i koniec. Nie ma tragedii, ale nie oszukujmy się mogłoby być lepiej, dużo lepiej. 

Dzisiaj pierwsza książkowa recenzja:

Książkę przeczytałam od deski do deski – jestem „młodziutką” mamą. Byłam wtedy w ciąży z Niunią. Chłonęłam jak gąbka wszystkie informacje, szczególnie te: jak to będzie gdy z mego wielkiego brzucha wykluję się moja „Mała Fasolka” (Niunia nazywana była Fasolką od momentu, gdy dowiedziałam się o ciąży). 

Pozycja ma twardą – miękką okładkę z tzw. skrzydełkami. Książka napisana jest ciekawie, przystępnym wręcz prostym językiem. Najciekawsze informacje wyróżnione są w kolorowych chmurkach. Można znaleźć w niej na prawdę śliczne ilustracje. Szybko można znaleźć odpowiedzi na pytanie które nas nurtują. Jednak informacje dotyczące wizyt u lekarza, szczepień czy lekach nie mają odniesienia w polskiej rzeczywistości – autorzy w końcu pochodzą z Anglii. Sprawia wrażenie profesjonalnej. To co mi najbardziej przypadło do gustu to działy poświęcone „Wspieraniu rozwoju dziecka przez zabawę” przyporządkowane kolejnym miesiącom życia Malucha. Przykładowo dowiedziałam się że z moją pięciomiesięczną Niunią mogę bawić się w „A kuku”, „Językowy teatr” – czyli co mama może zrobić ze swoim językiem ;), „Wysoko w górze” „Pomoc przy przekręcaniu” – niby wszystko takie wiadome, ale czy akurat pomyślałabym o tym w danej chwili? – Pewnie, nie…

Książka na pewno dobra na prezent dla ciężarnej, ale „doświadczonej” mamie nigdy bym jej nie kupiła. Gdyby nie fakt, że sama ją pożyczyłam pewnie nie zawitałaby pod mój dach, bo po prostu 30 zł wolałabym wydać na jakąś inną pozycję…

Pozdrawiam, Mama bloguje