Chciałabym mieć w torebce psa i wcale nie dlatego, że zrobiłabym z siebie kolejną legalną blondynkę. Po prostu od kilku dni, po przeczytaniu pewnej książki dla dzieci, pies w torebce nabrał dla mnie pewnego znaczenia symbolicznego… Ale może zacznijmy od początku.
A moja mama ma w torebce Psa… – Patrycja Woy – Wojciechowska
To jedna z nowości książkowych w naszej biblioteczce. Książka opowiada o rodzinie sześcioletniej Poli. To właśnie ta dziewczynka opisuje ciekawe dla niej wydarzenia. W zabawny sposób, charakterystyczny dla tak małej osóbki przytacza nam ciekawe historie z jej życia. Poznajemy Melę – pieska rasy „Cziłała”, która zamieszkuje torebkę mamy i podwędza kiełbaskę z wielkanocnego koszyczka. Jesteśmy świadkami jazdy samochodem pod prąd i reakcji policjanta na mordkę psiuni zamiast dowodu rejestracyjnego. Naleśniki z dziurami oraz śpiewająca w kinie suczka to tylko kolejne z epizodów, które mogą rozśmieszyć każdego.
Książka napisana jest prostym językiem, idealnie wpasowana słownictwem w małego czytelnika. Moja Nadia jest jeszcze nieco na nią za mała, ale myślę, że za kilka lat to będzie hit.
Książeczka jest urozmaicona licznymi zadaniami kreatywnymi, które dzieci mogą wykonać w towarzystwie swoich przyjaciół. Ciekawie dobrane zabawy na pewno będą miłym zaskoczeniem zarówno dla malucha jak i jego rodzica. Dopóki ostatnia strona nie zostanie pokolorowana i uzupełniona – nie ma mowy o nudzie.
Jednak dlaczego chcę mieć tego Psa w torebce?
Mianowicie na pewno nie jest to związane z zapachem zwierzaka, czy ze zbyt dużą ilością miejsca w samej torbie (tego nigdy nie za wiele…). Pies w torebce stał się dla mnie symbolem niesamowitości. Wyjątkowość w tym przypadku nie ma jednak nic wspólnego z oryginalnością. Bo pies to nie wszystko, ja chcę być jak ta mama, z tytułu książki. Ona jest dla swojej córeczki wróżką, ma tajemne moce i umie czarować. Odczynia zły humor, rozwesela i potrafi ugotować (tfu… wyczarować) najlepsze na świecie konfitury. Ma pokłady anielskiej cierpliwości, nigdy się nie złości i ma zawsze czas dla swojej gromadki dzieci. Pola, jej córeczka kocha ją ponad wszystko. To właśnie mama z psem w torebce jest autorytetem, wzorem do naśladowania i kimś godnym podziwu. Mimo swoistego roztrzepania jest przykładem mamy, którą każdy chciałby mieć.
Gdy wspominam swoje wlasne dzieciństwo moja mama była właśnie taką osobą. Ona zawsze znała odpowiedzi na wszystkie najdziwniejsze pytania świata. Gotowała i gotuje najlepiej ze wszystkich znanych i nieznanych mi kucharzy. To do niej leciałam, gdy rozbiłam kolano i gdy dostałam pierwszą jedynkę. Tak jest do dziś i choć wiem już, że może nie ma czarodziejskich supermocy to wiem, że lepszej mamy nie mogłabym mieć, bo takie nie istnieją.To w niej mam doradcę, krytyka, nauczycielkę życia i przyjaciółkę w jednym. O niczym bardziej nie marzę, jak o tym by właśnie być taką mamą dla swoich dzieci. Być mamą, która ma w torebce psa…
Wracając do książki, polecam ją szczególnie dziewczynkom w przedziale wiekowym 4-7 lat. To właśnie one będą pod dużym urokiem książeczki. Autorce gratuluje pomysłu i proszę o więcej takich przyjemnych lektur.
Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem MUZA