„Czy można wyjść na dwór z chorym dzieckiem?”
Czy wiesz, że to pytanie przewijało się przez moje macierzyństwo przynajmniej sto razy? Mało tego, do tej pory wiele mam mnie o to pyta. Wiele osób szczególnie starszych ma utrwaloną zasadę, że chorobę najlepiej wyleżeć i to najlepiej przykrytym pierzyną po uszy. Sporo znajomych mam nawet próbowało się zastosować do tej reguły. Jednak bardzo szybko, gdy próbowały uwiązać kilkulatka w łóżku – rezygnowały. Pielęgnowanie chorych maluchów i przebywanie z nimi non stop nie jest najłatwiejszym zadaniem. Szczególnie, gdy stosujesz się do przestarzałych metod i próbujesz ograniczyć dziecięcą aktywność. Wiem to, bo właśnie przechodzimy już przez kolejne (sic!) zapalenie oskrzeli…
Czy można wyjść na zewnątrz z chorym maluchem?
Tak, naprawdę to zależy od tego, na co choruje Twoje dziecko i jak się czuje. Jeśli jest to przeziębienie, zapalenie gardła, krtani, oskrzeli czy nawet zapalenie płuc – ogólnie nie ma większych przeciwwskazań, jeśli chodzi o dostęp do świeżego powietrza. Nieważne czy w okresie jesiennozimowym czy wiosennoletnim. Pamiętajmy jednak żeby wsłuchać się w nasze dzieci, jeśli one same wolą zaszyć się w domu i oglądać bajkę – umożliwmy im to. Jeśli są pełne energii i chcą koniecznie wyjść na podwórko czy do piaskownicy – nie ma sensu trzymać ich na siłę ich w domu.
Tak naprawdę większością chorób zarażamy się w zamkniętych przestrzeniach, w dużych skupiskach ludzi – a nie na podwórku. Oczywiście ze względu na zarówno nasze pociechy jak i innych ludzi – powinniśmy raczej unikać kontaktu z innymi. Nie ma sensu niepotrzebnie narażać na styczność z zarazkami inne maluchy czy też osoby dorosłe. Wiele chorób dziecięcych jest zakaźnych i stosunkowo szybko można się nimi zarazić. (Ospa wietrzna również nie wymaga siedzenia w czterech ścianach – mimo, iż jest to mit powtarzany od zawsze).
Podczas pobytu z chorym dzieckiem na dworze musimy pamiętać również by go bacznie obserwować. Jeśli dziecko poczuje się gorzej, czy jest zmęczone – powinniśmy zabrać go do domu.
Dlaczego warto wyjść z chorym dzieckiem na dwór?
Świeże powietrze korzystnie wpływa na samopoczucie, nawet u zdrowych osób. Dodatkowo łagodzi część objawów związanych z infekcją dróg oddechowych. Szczególnie chłodne powietrze korzystnie wpływa (nawilża i obkurcza) na błonę śluzową noska, co ułatwia oddychanie, a nawet niweluje na czas pobytu na zewnątrz kaszel.
Dodatkową zaletą jest również zmiana „klimatu”. Dziecko podczas spaceru czy zabawy na dworze zapomina o przykrych dolegliwościach, dotlenia się i jest mniej marudzące w domu. Nie oszukujmy się – wartą uwagi zaletą spaceru jest łatwiejsze zasypianie oraz lepszy sen.
Zresztą zastanówmy się, co korzystniejsze jest dla dziecka – wyjście na świeże powietrze czy przebywanie w niewietrzonym mieszkaniu przed telewizorem?
Kiedy zostać z chorym dzieckiem w domu?
Na pozostawienie dzieci w domu powinniśmy się zdecydować, gdy pociecha ma dolegliwości typowe dla grypy żołądkowej. Biegunka, wymioty czy ból brzucha to dość uciążliwe przypadłości, szczególnie, gdy w pobliżu nie ma toalety. Warto również zastanowić się, co jest dla dziecka lepsze. Przykładowo maluch z bardzo dużą alergią lepiej żeby został w domu niż wyszedł na dwór, gdy powietrze jest bardzo zanieczyszczone i wokół unoszą się alergeny. Dziecko z gorączką również lepiej zostawić w domu – wysoka temperatura bardzo osłabia mały organizm – ale pamiętajmy, że świeże powietrze, czy nawet śnieg lub wiatr nie mają na nią wpływu i nie podniosą jej bardziej.
Maluchy z zapaleniem spojówek również powinny zostać w domu. Przy tym schorzeniu oczy mogą być bardzo wrażliwe na światło, a także na wszelkie zanieczyszczenia zewnętrzne. Ciężko upilnować kilkulatka, by nie dotknął podrażnionego oka brudną rączką lub ustrzec przed wpadnięciem do niego jakiegoś pyłku.
O czym musimy pamiętać zabierając przeziębione dzieci na dwór?
Najważniejsze to odpowiednie do pogody ubranie. Nie możemy pozwolić by było im zbyt zimno lub by mogły się przegrzać. Szczególnie w okresie wiosennym i jesiennym warto pomyśleć o lekkiej czapce czy kominie, nawet u starszych pociech. Mimo, iż panuje trend niezakładania czapek dzieciom, ja zawsze staram się by w wietrzne dni maluchy miały coś na główce.
Nasi ulubieńcy sezonu – Marka Pupill
My w tym roku całkowicie postawiliśmy na firmę Pupill, jeśli chodzi o nasze wiosenne czapeczki i kominy.
Jest to polska marka z wieloletnią tradycją, która na pierwszym miejscu stawie dobro dziecka. Jej produkty uszyte są z bardzo dobrej jakości dzianin a wykańczane są ręcznie z dużą dbałością o szczegóły. Tkaniny są bezpieczne dla główek naszych pociech, są mięciutkie i bawełniane. Dodatkowym atutem jest bogata oferta i duża różnorodność pięknych modeli.
Zarówno Maksio jak i Nadusia na załączonych zdjęciach mają na sobie czapeczki i kominy z wiosennej kolekcji Pupill. To są jedne z lepszych artykułów, które mięliśmy dotychczas. Prane wielokrotnie nie zmieniły ani kształtu, ani rozmiaru. Zachowały również swą piękną kolorystykę.
I oczywiście to co najważniejsze! Dzieci je lubią!
Na zdjęciach moje zakatarzone Łobuzy, spójrz na ich twarze. Zapewne w życiu nie powiedziałabyś, że są chore na zapalenie oskrzeli, w trakcie antybiotykoterapii. To właśnie zasługa świeżego powietrza…
Jeśli nie jesteś pewna czy Twoje chore dziecko może wyjść na dwór – porozmawiaj o tym z pediatrą. On zna stan zdrowia Twojej pociechy i na pewno pomoże podjąć właściwą decyzję.