Z DZIECKIEM W GÓRY – CZEMU NIE!
Jeden z ostatnich weekendów spędziliśmy w Kościelisku nieopodal Zakopanego. Wszystko za uprzejmością Moniki (www.zawodkobieta.blogspot.com, www.mamnatosposob.pl) oraz Pana Karola właściciela Pensjonatu Reymontówka.
Osobiście sam wyjazd lekko mnie przerażał – ponad 6 godzin w samochodzie z dzieckiem, to nie lada wyzwanie, całe szczęście miałyśmy sporo darmowych zabawek, które skróciły czas podróży do minimum – zresztą już o nich ostatnio pisałam.
Sam wyjazd do Kościeliska był pod hasłem „Spotkania na Szczycie” – zjazdu blogerów parentingowych z rodzinami z różnych zakątków Polski. Jednak o samym spotkaniu napiszę następnym razem. Dzisiaj opowiem Ci trochę o samym pensjonacie i cudownych widokach – bo one zasługują na specjalne wyróżnienie.
Pensjonat Reymontówka, to miejsce na uboczu, z dala od tras szybkiego ruchu, a z tego względu bezpieczne dla nawet najmniej grzecznych szkrabów. Dodatkowo zapewnia widoki z okna zapierające dech w piersiach!
TEN PENSJONAT TO TYPOWY DOM, A NIE ŻADEN HOTEL
Jest to poniekąd dom gościnny, bo daleka jestem do określenia go hotelem. Jakoś mi osobiście miejsca hotelarskie kojarzą się z bezosobowym traktowaniem i patrzeniem na dzieci jak na wroga, który przyjdzie nabałagani i jeszcze po kryjomu kopnie Cię w kostkę. Reymontówkę, mogę spokojnie i bez obaw nazwać taką wakacyjną formą domu, przyjemne przywitanie i gościnność Gazdy od razu to potwierdzają. Dodając do tego wiecznie uśmiechniętą Panią w recepcji i przesympatyczne kobiety, które sprzątały po nas cały bałagan, byśmy mogli go zrobić na nowo. Czystość samego miejsca, mimo ogromu dzieciaków, które tam się bawiły, robiła duże wrażenie.
Dlaczego jeszcze można nazwać je domem? Bo tam mamy do dyspozycji wiele sprzętów dla naszych pociech, które w normalnych warunkach targalibyśmy ze sobą. Do dyspozycji gości są łóżeczka i dziecięca pościel, nianie elektroniczne, nocniki, a nawet wózek czy nosidło górskie. Przyznajcie sami, jest strasznie niewiele miejsc, które aż tak wspomaga rodziców na wakacjach.
Jednak gościnność i przydatne akcesoria to jedno a smaczna i domowa kuchnia to drugie. Do dziś pamiętam przepyszny domowy bigos, który przywitał nas po podróży. Serio, lepszy robi tylko moja mama… I ta zawsze gorąca kawa, która pojawiała się na każde zawołanie (Mężu, dlaczego tak nie ma w naszym domu!)
Ten post nie jest postem sponsorowanym, nie miałam obowiązku go pisać. Jednak to jest jedno z niewielu miejsc na mapie Polski, które z czystym sumieniem mogę polecić całej rodzinie. Z dziećmi w góry – tylko tam.
Mam nadzieję, że zdjęcia zawarte we wpisie zastąpią tysiąc słów.
Na koniec pragnę tylko podziękować właścicielowi Pensjonatu Panu Karolowi za gościnę. Mamy nadzieję, że szybko tam wrócimy.