Gdy Mama Bloguje poprosiła mnie o napisanie wpisu gościnnego, długo zastanawiałam się „co napisać”? Nie jestem wykształconym psychologiem, ani pedagogiem. To, co myślę na temat świadomego rodzicielstwa poczytać mogliście nie jeden raz na moim blogu. Więc o czym? Doszłam do wniosku, że napiszę o tym, co w tej chwili najbliższe memu sercu – chorobie mojej Mamy.
Jak poradzić sobie z chorobą bliskiego?
Nie sądziłam, że dotknie nas to tak prędko. Że Mama tak szybko stanie się Babcią, którą pod rękę prowadzić trzeba… Co to za cholerstwo, które zdrowego człowieka w dwa miesiące do takiego stanu doprowadza? Ból, wymioty, ciężkie noce, brak sił na cokolwiek. Choroba zżera Cię od środka, atakuje bez uprzedzenia. Jak poradzić sobie z chorobą bliskiego? Co więcej – jak poradzić sobie z chorobą Matki, Babci swojego dziecka, osoby, która wydała Cię na świat, która część swojego życia „poświęciła”, żeby Cię wychować?
Czy wypada płakać, martwić się, kląć? Jak pomóc? Jak pokazać przed tą drugą osobą, że przejdziesz będzie dobrze, skoro każdym kawałkiem ciała boisz się, niemal czekasz na najgorsze? Nie ma złotego środka, ale powiem Wam, że człowiek nie może cały czas się uśmiechać. Krzyknij, zaklnij, wypłacz morze łez. Nie trzymaj tego w sobie, bo wybuchnie w najmniej odpowiednim momencie! Masz prawo być złym, ma prawo wydawać Ci się to niesprawiedliwe. Jednak w całej złości, frustracji, poczuciu niesprawiedliwości, pamiętaj, że nie jesteś sam/a. Pamiętaj, że jest chory, który potrzebuje Twojej uwagi, ale jest też Rodzina. Jest Mąż/Żona, który często kompletnie nie wie jak Ci pomóc. Więcej – On/a może nie rozumieć dlaczego krzyczysz, dlaczego jesteś spięty. No i najważniejsze – jest też Dziecko. Maleństwo – starsze lub młodsze, które jest całkowicie rozstrojone. I to nie jest tak, że jest za małe, żeby cokolwiek zrozumieć. Dzieci widzą więcej, niż nam się wydaje. Jak mogą być spokojne, skoro czują w Tobie napięcie, przyłapują Cię na potajemnie ściekającej po policzku łzie. Postaraj się Dziecku wytłumaczyć – że to taki ciężki czas, że zdarzy się pewnie raz i drugi, że łza Mamie/Tacie poleci. I nade wszystko – mów, że Je kochasz! Okazuj miłość, ciepło. Bo Dziecko owszem wie, że coś jest nie tak, ale nie potrafi jeszcze tego umiejscowić w swoim małym światku… I wcale nie mówię, że jest to łatwe. Sama mam nie raz problem. Samej zdarza mi się krzyknąć, gdy piąty już raz powtarzam Synkowi to samo. Jednak – dorosły człowieku! – pomyśl sobie jak temu Maluchowi musi być ciężko poradzić sobie z emocjami, skoro Ty nie zawsze sobie z nimi radzisz?
U nas sytuacja skomplikowana podwójnie, bo 23.10. pogrzebaliśmy PraDziadka Maksymiliana. Teraz bardzo ciężko jest z Jego Ukochaną Babcią…
A jak pomóc choremu? Myślę, że trzeba po prostu BYĆ – nie nachalnie, ale jednak być. Mogą to być Wasze ostatnie chwile… Ja wiem, że to nie jest łatwa. Ciężko patrzeć jak Twój Rodzic – przez długi czas będący podporą – robi się mały o kruchy. Wymaga opieki – posiłków co godzinę, pomocy w kąpieli, czy „posprzątania” po mdłościach. Ale pamiętajcie, że i Was kiedyś „obsługiwano” i – nie życząc nikomu nic złego – nie wiadomo co będzie za kilkanaście, kilkadziesiąt lat… Może jeszcze tak na koniec – choremu niejednokrotnie jest gorzej z tym wszystkim, niż Wam samym. Dlatego bądźcie, wspierajcie, krzyczcie w niebo, a jeśli uważacie, że nie macie siły, to może faktycznie usuńcie się w cień.
Pozdrawiam i przepraszam za poruszenie trudnego tematu – jednak i takie niestety poruszać trzeba.