Ostatnio przyszło mi na wspominki.
Moje pierwsze spotkanie z Niunią
Ja przypominam sobie tą chwile jak przez mgłę. Rodziłam przez cesarskie cięcie. Na operacji byłam półprzytomna. Pamiętam tylko jak pokazali mi Małą i kazali ją pogłaskać po policzku. Po dość nieudolnie zrobionym ZZO – nie mogłam. Nie mogłam ruszyć ręką. Było mi tak strasznie przykro, że nie mogę jej dotknąć, co prawda udało mi się ją jakoś cmoknąć w policzek, ale ta chwila była dla mnie tak strasznie krótka. Później mi ją zabrali, a ja odpłynęłam.
Cesarka – sama przyjemność…
Obudziłam się kilka godzin później – nadal w błogiej świadomości leżenia i bez cienia bólu. To paradoksalne uczucie nie móc ruszać nogami. Nie czuć ich w ogóle. Z jednej strony cały Twój umysł pracuje normalnie. Próbujesz ruszyć palcami u stóp, w myślach widzisz jak się poruszają, a dowiadujesz się, że leżą nieruchomo . Jednak ZZO nie działa wiecznie i w sumie całe szczęście. Powoli znieczulenie schodzi pozostawiając za sobą lekkie drętwienie i coraz mocniejszy ból pooperacyjny. Nic przyjemnego – wierzcie mi na słowo. Najgorsze po cesarce jest pierwsze podniesienie się do pozycji siedzącej – nikomu nie życzę takiego bólu. Zakwasy przy tym to pestka. Ja jestem mało odporna na ból – może to przez to, pierwszy raz siadałam pół godziny. Powolutku milimetr po milimetrze podnosiłam się na rękach. Chwała wynalazcy Ketanolu w kroplówce i czopków przeciwbólowych – gdyby nie one chyba bym nie usiadła.
Jak już mi się udało osiągnąć ten mały sukces, próbowałam wstać na nogi – a domyślacie się, że przy pozarywanych łóżkach w szpitalach, które bardziej przypominają hamaki niż cokolwiek płaskiego – było jeszcze gorzej. Zmotywowała mnie dopiero pielęgniarka która ostro dała mi do zrozumienia, że jeśli nie zacznę chodzić to nie odczepią mi cewnika i mogę zapomnieć o zobaczeniu córki. Wstałam po kilkunastu próbach – ryczałam jak bóbr ale powolutku zaczęłam człapać po korytarzu, żeby się rozchodzić. Po trzech godzinach marszu wzdłuż i wszerz oddziału przywieźli mi córcię. Byłam zmęczona jak diabli tym całym maratonem, ale to nie miało znaczenia gdy ją zobaczyłam.
To Pani Córka
Niunię tak na prawdę zobaczyłam 23 godziny po porodzie. Dopiero wtedy mogłam ją tak na prawdę poznać. Przywitać się i nacieszyć się.
Na tym zdjęciu Niunia ma 23 godziny i 13 minut |
Pamiętam jak dziś że przywieźli mi ją całą zawiniętą w rożek widać było tylko jej buziaczek. Pielęgniarka wwiozła ją postawiła mi przed łóżkiem i sobie poszła – tak bez słowa. Chyba przez ponad godzinę patrzyłam na nią jak cudownie śpi. Musiałam nacieszyć wzrok.
Miłość i strach
Miłość ogromną taką że aż góry przenosić i strach tak ogromny, że wszystko przytłaczał. Bałam się ją dotknąć, przytulić. Miałam wrażenie, że nieodpowiednio się nią zajmę, że zrobię jej krzywdę. Ona była taka maluśka, maciupeńka. Nie wiem czy to hormony czy baby blues ale byłam ogromnie przerażona.
Przecież nikt mi nie zostawił instrukcji obsługi do tego maluszka.
Nie miałam zbytniej przyjemności wcześniej zajmować się takimi Maleństwami. Wręcz za dziećmi nigdy za szczególnie nie przepadałam. Marzyłam o własnym ale po jego narodzinach zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno nadaję się na matkę. Przecież tak na prawdę nic nie umiem, nie zdałam egzaminu w specjalności Mama Roku, nie chodziłam do szkoły rodzenia. Byłam załamana…
Dopiero inna mama z sali na której leżałam pomogła mi się wziąć w garść. Pokazała mi na swoim synku jak dziecko przewinąć, jak ułożyć w bezpieczniej pozycji, jak wziąć na ręce. O przystawianiu do piersi nie wspomnę. Końcem końców nie karmiłam piersią – ale to już temat na inny post.
Nauczmy się siebie
Uczyłam się mojej córci sekunda za sekundą, minuta za minutą. Czego nie wiedziałam pytałam na lewo i prawo – najczęściej słyszałam różne odpowiedzi na ten sam temat. Dlatego też zazwyczaj kierowałam się intuicją i logiką.
Wiemy jak się zająć dzieckiem.
Musimy mieć tylko dużo siły i wiary we własne możliwości.
Do dnia dzisiejszego zazdroszczę jednak Mamom, które od początku miały dziecko obok siebie – to zalety porodu drogami natury. Jednak cesarki nie wspominam aż tak źle jak mogłoby się wydawać.