Brakuje mi w tym roku pięknej polskiej jesieni, póki, co za oknem plucha. Staramy się wychwycić każdy promyk słońca, choć przy panujących w naszym domu choróbskach jest to prawie niemożliwe.
Maksiu urósł już niesamowicie i można się od niego uczyć radości życia. To ten moment, gdy każdy liść, kamyk i kasztan wywołują prawie, że okrzyki radości.
Udało mi się uchwycić kilka kadrów, które choć na moment przywracają w mej pamięci uroki cudownej jesieni. Ja póki, co otaczam się zabawkami, uśmiechami maluchów i gorącym kakao. Byle do wiosny!