Stop klapsom? O nie!

Jestem stałą czytelniczką kilku, kilkunastu blogów. Od jakiegoś czasu panuje trend: „Kocham! Nie daje klapsów. Klaps to bicie” i inne tego typu farmazony. A ja się nie zgadzam z tym stwierdzeniem zresztą jak 73% Polaków – tylko ja nie boję się powiedzieć o tym głośno.

Sama wychowałam się w rodzinie gdzie klapsy dawano – rzadko, ale dawano. Jakoś nie wspominam tego źle. Tylko strach przed klapsem w kilku przypadkach uratował mnie przed zrobieniem jakieś dziecinnej głupoty. Najbardziej zapamiętałam jak w wieku lat 6 uciekałam mamie do koleżanki na całe popołudnie – kiedy to nawet miałam zakaz wychodzenia z podwórka (mieszkaliśmy w domku jednorodzinnym). Po powrocie po dobrych kilku godzinach dostałam kilka klapsów – i co?- więcej tak nie zrobiłam. Nie wspominam tego jako traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa. Nawet sądzę, że nic innego by nie pomogło, bo wszelkie prośby, tłumaczenia, zakazy, nakazy i kary – na mnie w ogóle nie działały. Bałam się tylko klapsa a bardziej chyba wstydu, że na klapsa „zasłużyłam”.
Oczywiście klaps i jego rozdawanie jest sprawą budzącą wiele kontrowersji. Zależy od rodzica który daje go dziecku i od tego jak to dziecko reaguje. O ile dla mnie i mojego tyłka była to doskonała metoda wychowawcza o tyle na moją siostrę to w ogóle nie działało – jej trzeba było wpłynąć na ambicje, Na moją koleżankę działało tylko budzenie współczucia – na zasadzie jak nie będziesz grzeczna to się mama rozchoruje – i tak dalej. Każdy musi mieć sposób na swoje dziecko i klaps jest stety lub niestety jednym z nich.
Widziałam też przypadki w których nic nie działało, a rodzice klapsa nie dawali bo bezstresowe wychowanie i inne bzdety. Oni dwulatkowi tłumaczyli wszystko od podstaw, że tak nie wolno i tak dalej. Dziecko coś tam rozumiało reszty nie. Nie chciało wyjść ze sklepu, chowali się mu i czekali aż się rozryczy żeby wpłynąć mu na psyche. Dziecko ryczało w niebogłosy – i co uważacie że to lepsza metoda wychowawcza niż klaps lub często nie tyle klaps co postraszenie, że dostanie lanie?
Od razu wszystkim którzy mnie wyzwą od najgorszych (bo przecież dzieci chce bić) wyjaśnię. Dziecka swojego nigdy nie uderzyłam i nie zamierzam tego zrobić przez najbliższy czas. Jeśli natomiast w późniejszych etapach jego życia – uznam to za stosowne i ściśle uzasadnione na pewno nie zawaham się klapsa użyć.
Dawanie klapsów czy, jak to autorzy akcji „stop klapsom” nazwali, bicie dziecka dla mnie to nie to samo. Bicie to coś traumatycznego, coś co zostawia trwały ślad psychiczny lub fizyczny na osobie bitej. Bicie to maltretowanie i krzywda. A jaką krzywdę zrobili mi rodzice? Wychowali mnie na dobrego i normalnego człowieka, który im za to serdecznie dziękuje.
A jak wy pamiętacie klapsy? Uważacie że to coś złego?
Pozdrawiam, Mama bloguje