Właśnie skończyłam czytać Zawołajcie położną, autorstwa Jennifer Worth. Głowę mam jeszcze nabuzowaną pozytywnymi emocjami, które wywołała we mnie ta książka. Jest to pięknie opowiedziana przeszłość, która wzruszy i dotknie serca każdej kobiety.
Powieść opowiada historię pracy autorki – Jennifer – panny, która mając 22 lata opuszcza rodzinny dom, by przenieść się do Domu Nonnata – klasztoru i tam rozpocząć pracę jako świecka położna. Zakonnice i pielęgniarki mają pod swoją opieką kobiety, ze slumsów Londynu, z dzielnicy portowej zwanej East Endem. Wszystkie wydarzenia odgrywają się na przestrzeni lat pięćdziesiątych XX wieku. Wraz z bohaterką poznajemy dzielne i oddane kobiety, które swą posługą uratowały niejedno niemowlę i matkę.
Powieść można po części nazwać dokumentem, a po części pamiętnikiem. Trudno powiedzieć co faktycznie było prawdą, a ile od siebie dodała autorka. Jedna jest bogata w fakty, które obrazują nam położenie mieszkańców East Endu w latach pięćdziesiątych. Jesteśmy poniekąd świadkami ubóstwa, przeludnienia w wyniku bombardowania w obszarze doków w czasie wojny. Widzimy okropne warunki w kamienicach – czynszówkach, które miały być wyburzane, ale nadal były pełne mieszkańców, ponieważ nie było innych wolnych lokali. Autorka bez owijania w bawełnę ukazuje niedożywienie najbiedniejszych grup społecznych, przemoc domową i prostytucję. Jednak to co dotyczy prawie wszystkich kobiet to brak możliwości przerwania cyklu ciąża – poród – macierzyństwo i znów ciąża. Widzimy również drugą stronę – położne, odważne przykładne kobiety, z silnymi zasadami moralnymi, z solidną etyką pracy i z pełnym szacunkiem do drugiej osoby.
Nie jest to jednak książka, która mogła by się znudzić. Autorka nie opisuje porodu za porodem. W ciekawy sposób przeplata ona wspomnienia z życia prywatnego jak i zawodowego. Wszystkie historię łączy tylko jej osoba. Opowieści związane z anegdotami o zakonnicach, z którymi żyła i pracowała, przerywane fragmentami jej życia poza zakonem, oraz historiami jej pacjentek i ich rodzin.
Już na samym początku powieści dowiadujemy się, że autorka nie jest osobą wierzącą. Sceptycznie podchodzi do klasztoru i Boga. Nigdy nie planowała zostać położną, a już na pewno nie chciała i nie miała zamiaru pracować w zakonie. Życie, jednak jak wszyscy dobrze wiemy, pisze swoje własne scenariusze. Bohaterka ie ofiarowały służbie, zrozumieć podstawy ich działań. Z drugiej strony zdobywa zaufanie pacjentek, które są pod jej opieką zarówno w czasie ciąży, porodu jak i połogu. Przełamuje własne zahamowania, wstręt a nawet mdłości, które często towarzyszą jej w pracy z brudnymi i zapoconymi ciężarnymi. Cały czas dając im najlepszą opiekę i edukację, nie gubiąc po drodze dumy, godności i szacunku dla samego siebie. Wśród porannych i popołudniowych wizyt oraz byciem na każde wezwanie, próbuje również znaleźć czas i energię na „normalne” i prywatne życie.
Niektóre z opowieści jej pacjentów szczególnie utkwiły mi w głowie. Może po części dlatego, że właśnie one budziły we mnie najwięcej emocji. Historia Mary, dziewczynki która ucieka do Londynu, gwałcona w domu przez ojczyma. Przyjeżdża bez grosza i daje się wciągnąć w prostytucje. Spotykamy ją gdy prosi naszą położną o rozmienienie pięciu funtów (jak na tamte czasy ogrom pieniędzy). Jennifer spełnia jej prośbę i zbliża się do niej. Poznajemy całą jej historię wraz z ucieczką z burdelu, z powodu ciąży. Bohaterka, pomaga jej i znajduje dla niej dom samotnej matki (kierowany przez zakonnice) – w którym przez kilka miesięcy mieszka i rodzi śliczną córeczkę. Dziewczyna w końcu jest szczęśliwa, spełnia się w macierzyństwie. Jednakże, biorąc pod uwagę jej wiek (15 lat), jej przeszłość i brak jakiejkolwiek rodziny, która mogłaby ją wesprzeć, Matka Przełożona podejmuje decyzję za nią. Dziecko zostanie oddane do adopcji. Nie ma tu żadnej konsultacji z matką niemowlęcia, po prostu któregoś dnia, dziewczyna się budzi, a dziecka już nie ma. W dzisiejszych czasach taka sytuacja jest nie do przyjęcia, nie do zaakceptowania – jednak kiedyś było inaczej.
Poznajemy również historię Conchitty, dziewczyny hiszpańskiego pochodzenia przywiezionej do Londynu, przez swojego męża, walczącego w wojnie domowej w Hiszpanii. Jennifer przygotowuje ją do 24 porodu. Duże rodziny nie są rzadkością w East Endzie, ale wyobraźcie sobie mieć 24 dzieci! Mimo tak licznej rodziny w przeciwieństwie do wielu domów odwiedzanych przez położną, widzimy tutaj całkowitą harmonię. Dom owszem przeludniony, zagracony i chaotyczny – jednak przepełniony wzajemną miłością i szacunkiem. To właśnie tutaj po raz pierwszy jesteśmy świadkami porodu, przy którym jest mężczyzna, który wspiera swą ukochaną. Na łamach powieści spotykamy się z tą rodziną dwukrotnie. W niespełna kilka miesięcy po porodzie – Conchitta oczekuje kolejnego potomka. Ten poród jednak nie należy do najłatwiejszych. Został wywołany upadkiem i złym stanem zdrowia matki, która kilka godzin przeleżała samotnie na mrozie. Prawie nieprzytomna, z wysoką gorączką rodzi siedmiomiesięcznego chłopca. Na nic zdają się prośby położnej i lekarzy, by oddała wcześniaka do szpitala. Sama zajmuje się maleństwem. Dziecko większość czasu przebywa na piersi matki, jest karmione pipetką w równych odstępach czasu. To niesamowite, że pacjentka dochodzi do wszystkiego samodzielnie i intuicyjnie – w końcu nawet położne nie miały doświadczenia z tak małymi noworodkami. Razem dochodzą do zdrowia. Jakże daleko im do dzisiejszej sali szpitala, z inkubatorem i ostrym światłem. Gdy matka może tylko przez chwilę potrzymać swą pociechę przy sercu. Powyższe opowieści ciągle mnie wzruszają, a w książce można znaleźć jeszcze wiele innych historii które można byłoby przytoczyć.
To co szczególnie ujęło mnie w powieści, to zachowanie ciężarnych kobiet. Niezależnie czy to ich pierwsze czy nawet dwudzieste – piąte dziecko, każda z oczekiwaniem czeka na moment narodzin. Czytając nie dowierzałam, ale żadna z rodzących nie obawiała się porodu. To w dzisiejszych czasach aż niespotykane. Pamiętam, gdy mój termin się zbliżał ku końcowi, często słyszałam z ust znajomych – bla, bla, bla boisz się porodu? Sama wręcz czasami, jeśli ciężarna jest mi bliska, pytam o jej obawy. Tutaj nie ma strachu, tylko radosne wyczekiwanie. Nie ma lęku – czy poradzę sobie z tak maleńkim dzieckiem. Takie podejście powinna mieć każda z nas. Mimo, iż technologia poszła tyle do przodu, mamy tak dużo udogodnień domowych – pralki, podgrzewacze, odkurzacz – to nasze leki zamiast maleć, rosną. Zazwyczaj zupełnie niepotrzebnie.
Jennifer Worth postanowiła napisać Zawołajcie położną, w odpowiedzi na artykuł Terri Coates dotyczący braku reprezentacji położnych w literaturze. Autorka podjęła wyzwanie opisując swoje doświadczenia i w ten sposób ostatecznie powstał jej pierwszy tom o pracy pielęgniarek Domu Nonnata. Pisze: „Położnictwo to czysty dramat i melodramat. Dziecko zostaje poczęte z miłości lub pożądania, a potem wydane na świat w bólu, po którym następuje radość albo tragedia i cierpienie. Położna towarzyszy każdym narodzinom; jest w centrum wydarzeń, wszystko widzi. Dlaczego więc skrywa się za drzwiami izby porodowej? Skąd ta zagadkowość?”
Ja osobiście spotkałam się już z kilkoma książkami opisującymi pracę położnej. Jednak nadal w naszej literaturze jest ich niewiele. Wiem jednak, że są bardzo potrzebne. otwierają oczy na wiele problemów dzisiejszego macierzyństwa, ukazują nam przeszłość i realia, w których w dużym stopniu dotyczą naszych babć, a nawet mam. Mnie tego typu książki fascynują, uczą pokory i pobudzają wyobraźnie. Jednak przede wszystkim otwierają drzwi na inny nieznany świat i obalają mity, w które obrosło zjawisko porodu.
Powieść jest pierwszą częścią trylogii, to właśnie na jej podstawie powstał serial o nazwie „Z pamiętnika położnej”, który swego czasu był prawdziwym hitem. Polecam tę książkę każdemu, kto interesuje się zdrowiem kobiet, historią społecznej oraz powojenną historią domowej medycyny… lub po prostu lubi dobre powieści, które dodatkowo oparte są na faktach.
ZAWOŁAJCIE POŁOŻNĄ – JENNIFER WORTH
autor: Jennifer Worth
gatunek: powieść, literatura kobieca
oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
liczba stron: 428
cena z okładki: 38,00 zł
Post powstał we współpracy z Wydawnictwem Literackim.