Pierwsza wykreślona „Znajka”

Ranek, sobota 27.10. dzwoni do mnie „Znajoma” i z lekka niedelikatnie wprasza się na kawę. W sumie nie zdążyłam powiedzieć, że nie bardzo mi pasuje a ona już rozłączyła rozmowę.

Znajka pod tytułem „nie pracuję, nie mam dzieci, nie mam czasu, ale mam pieniądze”.


Pomyślałam no ok, dawno nie rozmawiałyśmy – niech już przyjdzie. Tym bardziej, że nie widziała jeszcze mojego Skarba. Tym bardziej, że tak zwane weekendowe porządki zrobiłam wczoraj. Mąż w pracy a ja sama z Małą w domu a obiad ugotowany. Nazwijmy moją znajomą – Znajka, o Znajkach będzie sporo na tym blogu.

Znajka przychodzi w okolicach 11. Rozgląda się ciekawie po mojej kuchni i pokoju sypialniano-dziecinno-gościnnym (mam cały jeden w wyposażeniu). Zagląda do Małej do łóżeczka, co od razu komentuje hasłem „Ale się ślini” i odchodzi jakby Mała raziła ją prądem 🙂 co w sumie mnie ucieszyło. (Nie przepadam gdy osoby z poza domu biorą Małą – ponieważ zaczyna już rozpoznawać i jak coś nie pasi robi się nerwowa.).

Znajka siada, właściwie zasiada przy kanapie, komentując, że:

  • znowu śnieg spadł (zastanawiam się jakie znowu – pierwszy śnieg…)
  • ona nigdy nie ma na nic czasu (patrzę na córcie i uśmiechamy się do siebie)
  • wszystko podrożało (patrzę na nią i przytakuje)
  • teraz to wyprzedaży w dobrych sklepach nie ma (mamy inne spojrzenie na ten temat – więc tylko patrzę i słucham)
  • nawet cukier jest mniej słodki niż kiedyś bo na wszystkim oszukują
  • mąż jej to nie za fajny bo tylko w pracy siedzi i pewnie mój jeszcze gorszy – no bo przecież go nie ma teraz w domu (już chciałam się odezwać ale…nie udało się)
  • ona to nie musi sprzątać, bo praktycznie z mężem nie brudzą, a bałagan to im w sumie nie bardzo przeszkadza a jak się nagromadzi to mogą wziąć sobie sprzątaczkę czy inną „kobietę” do pracy no bo ich stać (o żesz w mordę jeża – toż tam musi mieć syf…uśmiech mój sięgał uszu)
  • musi mi się nudzić skoro mam czas na czytanie książek (bo książek u mnie więcej niż moich ubrań)

 Znajka po komentowała, kawę wypiła – nie marudziła nawet, że za darmoszkę i że z za niskiej półki – dziwne, no nie? Wychodząc i zakładając swe dzisiaj kupione zamszowe botki (134 do kolekcji ;)) powiedziała jednak hasło dnia:

„Jakbym miała tak małe mieszkanie jak Ty – to pewnie miałabym jeszcze czyściej”

Do cech owej znajki prócz tytułu:

„nie pracuję, nie mam dzieci, nie mam czasu, mam kupę forsy”

doszło stwierdzenie:

„wyżej sra niż dupę ma” 

co było efektem osobistego wkurzenia po tym jak zorientowałam się że zaczynam znów ścierać kurze.

Jakoś idealny demot do mojego nastawienia dzisiaj…

Ewidentnie Znajka zalazła mi dziś za skórę i zmusiła do uszczuplenia listy „Znajek” o tę jedną szczególną pozycję.

Ps. Mam wrażenie, że przez całe to spotkanie powiedziałam tylko słowa „Cześć” „Kawę rozpuszczalną czy plujkę?” „Do (nie)zobaczenia”

Pozdrawiam, Mama bloguje