Weekend minął tak strasznie szybko, że wręcz nie jestem w stanie powiedzieć co robiłam i kiedy. Mam miliony pomysłów, dobrych myśli i wszystko gdzieś ucieka bo nie ma czasu na ich realizację. Ciągle myślę że zaraz, jutro, za tydzień, bo „teraz” ucieka przez palce. Mogłabym zapisać niejeden brulion niespełnionymi chęciami i inspiracjami, marzeniami i innymi rzeczami. Wszystko co robię, robię w biegu, wszystko jest na wczoraj.
Jednak wiem, że nastąpi ta chwila kiedy zrobię wszystko co mi się tylko zapragnie i nie będę czekać bo to będzie już teraz, w tej chwili, zobaczycie!
Póki co to jestem zadowolona z tych małych przyjemności, z czasu spędzanego z rodziną. Na to czas musi się znaleźć. Na uśmiech, filiżankę kawy – chociaż zimnej, na pieszczochy z córcią wieczorem, na spacer za rękę z mężem, na czytanie choćby pół strony książki dziennie i na bloga oczywiście…
Tak jak wczoraj, gdy udało się nam wczoraj wyjść na spacer, na karuzelę, na „łono” natury. Przez chwilę odetchnąć i zaczerpnąć tchu na nadchodzący tydzień. Zresztą zobaczcie sami.
Jednak nie tylko ja jestem ciągle w biegu – moja półtoraroczna córcia również. Chciałoby się powiedzieć, że nie nauczyła się jeszcze w stu procentach doskonale chodzić, ale biega już idealnie. Sama zastanawiam się jak to możliwe.
Takie spacery napawają mnie optymizmem, wiarą we własne możliwości bo przecież kto jeśli nie ja?
Od niedawno możecie znaleźć nas również na Instagramie!