4 SPOSOBY NA ZIMOWĄ DEPRESJĘ U MAM

Muszę się do czegoś przyznać, nie lubię zimy.

Urodziłam się w styczniu i jeśli mnie pamięć nie myli to zawsze w urodziny chorowałam. Jak zaczynałam na gwiazdkę tak cały miesiąc ciągnęły się za mną zarazki. Do tej pory prawie zawsze w styczniu mam katar. Gdy dorosłam wcale nie było lepiej. Zamarznięte szyby to pestka w momencie, gdy prawie za każdym razem, jak się śpieszysz zamarzają ci zamki w starym aucie. A zresztą ubierz dwójkę maluchów i wyjdź z nimi na dwór – tylko po to by po 5 sekundach usłyszeć ja chcę siku…

Nie będę również kłamać, kocham śnieg! Jednak tylko przez pierwszy tydzień jego występowania. Każdy kolejny wraz z następującą po nim pluchą powoduje, że człowiekowi się nie chce. Mi się nie chce. Możliwe, że Tobie również.

 

Dlaczego mamy mają zimową depresję?

Świat przestaje momentalnie być cudownie biały, a robi się szary i brudny. Wszystko jakby zamarło w miejscu. Jest zbyt zimno, by chciało się wyściubić nos z domu. Dzieciaki robią się niespokojne i marudzą. A później przychodzi to, co dla niektórych matek jest najgorsze, samotność…

 

Mąż, partner zostaje dłużej w pracy. Nie ma go od rana aż do wieczora. W końcu zimą robi się ciemno już nawet o 16. Ze znajomymi się nie spotkasz, bo albo ich dzieciaki chore, albo Twoje. Do tego wszechobecny smog, który całkowicie zniechęca do wyjścia na spacer. Z dnia na dzień czujesz się bardziej odizolowana i osamotniona.

Brak  witaminy D, słonecznych promieni i ciepłego, świeżego powietrza to udręka niejednej matki. Zima przez ostatnie lata to był dla mnie koszmar. Poddawałam się marazmowi i zniechęceniu. Wstawałam z kwaśną miną, uprzykrzałam sobie i innym życie. Walczyłam z zimową chandrą rok po roku. Właśnie po to by zdobyć tą wiedzę, którą właśnie spróbuję za chwilę Ci przekazać.

 

Potrafię docenić zimę. Przyjęłam i zaakceptowałam ją w końcu, jako część mojego życia. Zamiast z nią walczyć staram się ją wykorzystać. Dopracowałam swój plan działania do perfekcji. Nie będę Ci go w całości przedstawiać. Podzielę się jednak moimi 4 zasadami, sposobami na zimową depresję.

 

4 sposoby na zimową depresję u mam

sposoby na zimową depresję u mam

1. Zakaz narzekania

Słowa potrafią skrzywdzić, ale potrafią również pomóc. Dlatego to, co mówimy jest bardzo ważne. Nawet, jeśli od niechcenia rzucamy tekst w stylu „nienawidzę zimy” potrafi nas bardziej dobić niż podnieść na duchu. Właśnie, dlatego pierwszą zasadą jest zakaz narzekania. Oj, nie marudź! Wiem, że to nie jest łatwe.

Zastanów się czy są rzeczy, które kochasz w zimie?

Ja uwielbiam rzucanie się śnieżkami oraz jazdę na łyżwach. No i oczywiście święta, ale to już zupełnie inna bajka. Staram się skupiać na tym, co daje mi radość. Wieczór przy grzejniku, z książką w ręku i gorącym kakao – to mój stały zimowy rytuał. Staram się również usypiać wcześniej dzieci, bo jest ciemno i jest to dużo łatwiejsze niż latem. Delektuje się gorącą kąpielą, a w niedziele paraduję w puchatym szlafroku. Odnajduję małe przyjemności, które rezerwuje specjalnie na tą porę roku. Tak, to pierwsza zasada. Spróbuj!

 

2. Minimum 30 minut na dworze

Tak, tak wiem, że smog. Wiem, że zimno. Jednak 30 minut to nie jest długo. Tak na serio z dziećmi to jest tylko chwila. Spróbujcie znaleźć i złapać, choć cząstkę promieni słonecznych. Wybierz się na sanki, narty czy po prostu ulepcie bałwana. Jednym z atutów zimowych spacerów jest dotlenienie organizmu i choć lekkie zmęczenie materiału naszych dzieciaków. Co za tym idzie dłuższy, lepszy sen. To również doskonały moment, by wywietrzyć zapyziałe mieszkania, czy wyrzucić choć na moment pościel na dwór. Odświeża i oczyszcza umysł.

 

3. Baw się

Bycie mamą zobowiązuje. Prócz zajęcia się dziećmi w sposób oczywisty jak jedzenie, picie, przewijanie, miłość itd. Musisz maluchom choć w pewnym stopniu zapewnić rozrywkę. No chyba, że jesteś w uprzywilejowanym gronie mam, których dzieci bawią się zupełnie same. Jeśli nie to trudno. Moje same się bawić nie chcą. Jednak przecież nie będę rozpaczać. Jako rodzic, mam przewagę. To ja mogę zaproponować, takie zabawy które mi odpowiadają. Wystarczy znaleźć coś, co lubimy. Może kochasz czytać? Poczytaj dzieciom. Może lubisz szyć? Nowe ubranka dla lalek to będzie prawdziwe wyzwanie. Uwielbiasz gotować? Założę się, że Twoje maluchy również chętnie pobrudzą się mąką.

Spróbuj obrócić pewne czynności związane z domem w zabawę. Znajdź w sobie dziecko i również dołącz do swoich pociech. Na bank nic ich bardziej nie uszczęśliwi niż radosna i uśmiechnięta mama. Pamiętaj, każdy bałagan da się posprzątać 😉

 

4. Odnajdź bratnią mamę

Pisałam już o tym, nie raz, że często kobiety będące matkami są samotne.

Przeczytaj: Czy jesteś samotna mamo?

Dlatego szczególnie zimą nie możemy sobie pozwolić na to by ta samotność nas przytłaczała. Istnieje wiele sposobów, by ten czas spożytkować na budowanie nowych relacji, poznawanie innych ludzi.

Co mogę Ci polecić?

  • sprawdź czy w Twoim mieście są organizowane spotkania mam
  • odwiedź klubokawiarnię, klub malucha lub podobny przybytek w twojej okolicy
  • znajdź grupę podobnych do Ciebie mam na facebooku (są np. Łódzkie mamy, Mamy znad Dobrzynki, etc)
  • zaproś „starych” znajomych na kawę, herbatę

Daję słowo we dwójkę jest dużo raźniej. Jeśli masz taką bratnią mamę, przyjaciółkę lub koleżankę od razu jest łatwiej. 

[ctt template=”8″ link=”93qxh” via=”yes” ]My matki mamy podobne problemy i smutki. Łatwiej nam się rozmawia z kimś, kto nas rozumie.[/ctt]

Dlatego, warto mieć kogoś komu można się wyżalić i z kim można przejść przez trudne momenty.

 

Wspomniałam tylko 4 sposoby na zimową depresję. Jest ich znacznie więcej, na każdego działa ponoć coś innego. Trzeba znaleźć swoją własną drogę.

Można powiedzieć, że zima to jest test naszej odporności psychicznej i siły. Jednak jest to również swego rodzaju okazja, by zwolnić, przejść w tryb słów. Możemy skupić się na sobie, naszej rodzinie i przyjaciołach. Odetchnąć od ciągłej gonitwy, wsłuchać się w głosy naszych pociech. Spędzić z nimi jak najwięcej czasu póki jeszcze chcą. Wystarczy odrobina dobrego humoru, by utrzymać wystarczająco dużo ciepła, by ogrzać domowe ognisko nawet w największe mrozy i nie zatracić się w zimowej depresji.