CZY ZABIŁABYŚ WŁASNE DZIECKO?

Zabiłabyś własne dziecko? Głupie pytanie prawda? Co za matka może myśleć o popełnieniu takiej zbrodni? Jednak ja ostatnio je sobie zadałam. Wszystko pod wpływem historii przeczytanej w mediach, o rodzicach, którzy złożyli wniosek do Sądu o eutanazję dla swojej samodzielnie oddychającej, dwunastoletniej córki.

Dziewczynka była niepełnosprawna, cierpiała na zapalenie opon mózgowych, posocznicę i wodogłowie, od urodzenia była niewidoma. Nie mówiła, nie chodziła, ani nigdy samodzielnie nie jadła. Wszystkie posiłki przyjmowała przez specjalna rurkę. Zaraz po urodzeniu rodzice otrzymali na nią wyrok, miała nie dożyć nawet czterech lat. Los jednak postanowił inaczej. Przez ponad 12 lat matka poświęciła jej się całkowicie, rzuciła pracę, bo dziecko wymagało całodobowej opieki. W 2012 roku, po operacji usunięcia nerek do organizmu wtargnęła kolejna infekcja, lekarze i tym razem opuścili ręce.

Każdego dnia matka patrzyła na cierpienie własnego dziecka. Organizm stosunkowo szybko uodpornił się na morfinę i ketaminę. Silniejszych leków niestety już nie ma. Ile można patrzeć na krzyczące z bólu dziecko? Ile potrafi znieść matka, wiedząc, że córka nie ma szans na normalne życie tylko do końca swych dni będzie wiła się z bólu?

Podjęła desperacki krok, chciała pomóc, ulżyć cierpieniom – zawalczyła o eutanazję dla swojego jedynego dziecka. Sąd przychylił się do jej prośby. Dziecko odeszło, miejmy nadzieję do lepszego świata.

Podziwiam tą matkę po stokroć. Podziwiam jej życie, pełne wyrzeczeń i poświęceń, które przez 12 lat było całodobową pracą. Podziwiam jej wiarę i miłość do dziecka, bo przecież ile jej trzeba mieć w sercu, by wytrzymać tak ciężką chorobę jedynej córki. I w końcu podziwiam ją za decyzję o eutanazji.

W Polsce eutanazja nie istnieje, wypieramy ją z umysłów, jako totalne zło, grzech i Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze. Wolimy trzymać roślinę pod tysiącem rurek, której już od dawna mózg nie pracuje prawidłowo – dla samego trzymania – co pięknie nazywamy życiem. Dla udręki tej chorej osoby i jej bliskich.

Ja jestem zwolenniczką godnej śmierci, śmierci bez niepotrzebnego bólu i udręczenia. Eutanazja to często nie jest temat czarno – biały. Utrudniamy sprawę mówiąc, że jest to wybór między życiem, a śmiercią. Tak naprawdę jest to wybór między konaniem w agonii (czasem przez długie lata) a kilkuminutowym odłączeniem od aparatury, lub wstrzyknięciu zabójczej dawki leków.

Te argumenty Cię nie przekonały?

Zastanów się jak bardzo martwisz się, gdy Twoje dziecko jest przeziębione. Ile strachu masz w sobie, gdy usłyszysz, że Twojemu najukochańszemu Skarbowi „COŚ” się stało. Jak bardzo odczuwasz realny ból swojej pociechy, gdy widzisz jak cierpi?

Czy byłabyś w stanie patrzeć na codzienny i niekończący się ból dziecka? Ja nie, moje serce nie ma nieskończonej możliwości pękania na miliony kawałków. Każdy sposób na ulżenie w bólu byłby dobry, powtarzam każdy. A kiedy nie byłoby już innej furtki którą mogłabym wywarzyć, zapewne zdecydowałabym się na… najlepszą rzecz którą mogę dla dziecka zrobić. Czasami zadanie śmierci jest bardziej humanitarne niż na siłę trzymanie człowieka przy życiu.

Czy gdybym była na miejscu tej matki, pozwoliłabym córce umrzeć? Tak, jestem tego pewna.

Link do artykułu - http://www.tvp.info/17412872/swiatlo-w-jej-oczach-zgaslo-rodzice-12latki-wystapili-o-eutanazje-sad-sie-zgodzil