ŻYCIE TOWARZYSKIE NA MACIERZYŃSKIM? – TO MOŻLIWE! – WPIS GOŚCINNY

Dzisiaj zapraszam Was na wpis gościnny Agnieszki. Jest on po części odpowiedzią na pytanie jak nie być samotną, mając dziecko u boku. Nie jest to łatwe, ale wystarczy odpowiednie podejście do swojego nowego życia towarzyskiego. Zresztą przeczytajcie same!

 

Wiele się mówi o samotności i izolacji młodych mam. O znajomych, którzy już Cię nie rozumieją, o ogromnym zmęczeniu i kieracie praca-dom-dziecko, w którym ciężko znaleźć miejsce na życie towarzyskie. Czy uwierzysz mi, jeśli Ci powiem, że wcale tak być nie musi?
Jeszcze się nie znamy, więc przedstawię Ci moją sytuację. Jestem mamą 4-letniej, łatwej w obsłudze dziewczynki. Mój urlop macierzyński trwał niecałe pół roku. Rolę mamy łączyłam z pracą na etacie przez prawie trzy lata, potem zrobiłam sobie przerwę, by niedawno założyć własną działalność. Mam męża wracającego z pracy zazwyczaj koło 17:00, wszystkich dziadków blisko. To komfortowa sytuacja, nie przeczę. Możesz więc uznać, że nic nie wiem o życiu i pominąć mój tekst, lub zostać ze mną i zobaczyć, czy da się z mojej historii wyciągnąć coś dla Ciebie.
Jak to się stało, że moje życie towarzyskie rozkwitło na macierzyńskim i kwitnie do dziś?

 

Od samego początku dbałam o to, by mieć siły na bycie sobą.

Przydatny jest tu ogarnięty i zaangażowany partner, chętny do tego, by wypracować system. A podstawą systemu były dwie kwestie:

  1. Wprowadzenie butelki od pierwszych dni. Na przemian karmiłam Młodą i piersią, i butelką. Dzięki temu co drugą noc wstawał do niej tata, a ja mogłam względnie wypocząć. No i uniknęłam uczucia uwięzienia w domu, bo dzięki butelce nie byłam niezastąpiona.
  2. Gwarancja snu przynajmniej raz w tygodniu, czyli weekendowy podział obowiązków. W noc z piątku na sobotę Młodą ogarniał tatuś, a z rana dawał z nią dyla na spacer. Ja w tym czasie mogłam spać, sprzątać lub malować paznokcie. W niedzielę zmiana.

Mając względnie zaspokojoną podstawową potrzebę snu, mogłam ruszyć dalej.
Otworzyłam się na inne kobiety.

Gdy zaczynałam macierzyński, nie miałam na miejscu żadnej przyjaciółki. I choć bardzo chciałam się z kimś zaprzyjaźnić, uznałam, że na początek wystarczy rozejrzeć się za sympatyczną znajomą, z którą będę mogła pójść na spacer lub do warzywniaka. Gdy zaczęłam szukać miłego towarzystwa, a nie bliżej nieokreślonego porozumienia dusz, okazało się, że wokół mnie jest mnóstwo świetnych dziewczyn, z którymi do dziś łączą mnie bliskie relacje. Jak działał mój „podryw”? Nie zaskoczę Was. Uważne słuchanie i miłe słowo raz na jakiś czas – tylko tyle trzeba, by przełamać lody w piaskownicy czy kolejce do lekarza.

 

Zapraszałam do siebie koleżanki z pracy.

Moje doświadczenie pokazuje, że ludzie chętnie odwiedzają młode mamy, raczą opowieściami z wielkiego świata, pytają, co przywieźć po drodze i nie przejmują się, jeśli masz bałagan w domu czy na głowie. Nie pozwoliłam sobie na utratę kontaktu ze środowiskiem zawodowym i dzięki temu nie poczułam się wykluczona z kręgu znajomych z pracy ani ze świata dorosłych.

 

Zbliżyłam się do znajomych mojego męża.

Ponieważ szukałam kontaktu z dorosłymi ludźmi, zaczęliśmy ich zapraszać/odwiedzać coraz częściej. Czy zawsze miałam na to siły i chęci? Nie, nie zawsze. Czasami musiałam się mocno zmobilizować, by coś ze sobą zrobić i wyjść do ludzi,  zwłaszcza, że z większością znajomych mojego męża łączyły mnie raczej powierzchowne relacje. Ale wiedziałam, że robię to dla własnego dobra i że koniec końców będę zadowolona. Dzięki tym spotkaniom poznałam bliżej kilka fantastycznych osób, które w realny sposób odmieniły moje życie.

 

Organizowaliśmy ze znajomymi kolacje ze śniadaniem.

Jest to idealne rozwiązanie dla tych, którzy nie mają możliwości podrzucenia dzieciaków dziadkom czy opiekunce. Chociaż my mogliśmy korzystać ze wsparcia rodziny, nasi znajomi nie zawsze mieli taką możliwość. Zaproszenie z noclegiem pozwalało nam spokojnie usiąść, porozmawiać, a nawet obejrzeć film. W końcu wszystkie dzieci kiedyś idą spać. I nawet, jeśli zasną dopiero o 22:00 i po godzinie się obudzą, ciągle jest czas, by porozmawiać.

 

Zaczęliśmy dzielić z innymi zwykłe, codzienne chwile.

Spacer po mieście, obiad w czwartek, wyjazd na basen, sobotnie śniadanie. Wiecie, taka zwykła codzienność bez przygotowań i fajerwerków. Z biegiem czasu system ewoluował, więzi się zacieśniały, doszły do tego krótsze lub dłuższe wycieczki, wspólne wakacje (świetna okazja, by wymienić się opieką nad dzieckiem) i wreszcie wyjazdy już bez dzieci.

 

Stworzyłam babskie rytuały.

Bardzo często spotykamy się z bliskimi całymi rodzinami, ale równie ważne są dla mnie spotkania tylko w damskim gronie. Jednym z moich ulubionych babskich rytuałów jest comiesięczny wyjazd na targ staroci do Bytomia. Panowie opiekują się w tym czasie dzieciakami, a my łazimy i gadamy. Ta powtarzalność i beztroski klimat niczym ze szkolnych lat są cudowne. I nie tylko ja tak twierdzę, bo z miesiąca na miesiąc uczestniczek tych wypraw przybywa 🙂

 

Nieustannie buduję i dbam o mój babski wianuszek.

Jestem otwarta na nowe znajomości. Miła koleżanka pewnie ma równie miłe znajome. Nie mogę się z nią spotkać, bo jestem już z kimś umówiona? Spotkajmy się w większym gronie. W ten sposób zbudowałam wokół siebie fantastyczne babskie grono, z którym w różnych konfiguracjach i na różne sposoby spędzam czas. To jedna z największych i najprzyjemniejszych niespodzianek, jakie przyniosło mi macierzyństwo 🙂
Uwaga techniczna: Oczywiście, setki razy zdarzyło się, że misternie planowane wydarzenie trzeba było odwołać, bo Młoda chora albo zmęczona, bo nie ma jej z kim zostawić, bo trzeba zostać dłużej w pracy. To prawidłowość, z którą nawet nie próbuję walczyć i która już nie wyprowadza mnie z równowagi.

 

 Nie wiem, jaka jest Twoja sytuacja i nie twierdzę, że moje metody zdziałają cuda. Chętnie się jednak dowiem, czy udaje Ci się znaleźć czas dla siebie i znajomych, czy też zmagasz się z codziennymi wyzwaniami i tęsknisz do ludzi. Wymieńmy się doświadczeniami. Z miłą chęcią podyskutuję w komentarzach, odpowiem na wszystkie maile i spotkam się z Tobą na moim blogu Happy Place.

 

 

HP logo

O autorce wpisu - Agnieszka z bloga Happy Place
Portret

Mam na imię Agnieszka. Jestem samozwańczą stylistką i dekoratorką, certyfikowaną home stagerką, miłośniczką podróży, żoną i mamą. Lubię dbać o to, by życie miało niepowtarzalny urok, a moja córka piękne wspomnienia z dzieciństwa. Stąd rogaliki z czekoladą w niedzielne poranki, kreatywne zabawy, przyjemne wnętrza, podróże małe i duże. W pracy dbam o to, by mieszkania moich klientów jak najlepiej prezentowały się na rynku nieruchomości. I z uwielbieniem oddaję się aranżowaniu pokojów dziecięcych. W wolnych chwilach prowadzę blog o nazwie Happy Place, na którym poruszam bliskie mi tematy – wnętrza i dekoracje, macierzyństwo, celebrowanie codzienności.